Łączna liczba wyświetleń

piątek, 28 sierpnia 2015

SŁODKOŚCI...

...w środku tygodnia.


 Tego jeszcze nie było, a przynajmniej bardzo, bardzo rzadko zdarza mi się piec ciasto w środku tygodnia. Tym razem zostałam trochę przymuszona, a mianowicie mąż dostał od kolegi w pracy śliwki, trochę jeszcze nie dojrzałe ale, że chłopina narzeka, że lecą i szkoda ich żeby się zmarnowały, tak więc obdarował kolegów z pracy. :)


No cóż, darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. Przyglądałam im się a one mi, zachodziłam w głowę co tu zrobić, na dżem trochę mało i tak padło na ciasto ze śliwkami. Przepis znalazłam kiedyś w internecie, niestety nie zapisałam strony, bo nie byłam pewna, że będę go kiedyś stosować, bo składniki ma troszkę dziwne a mianowicie dodaje się ocet?! no cóż, raz kozie śmierć, co będzie to będzie... i się udało, ciasto jest przepyszne, zaskoczyło mnie bardzo, nawet śliwki nie były takie kwaśne po upieczeniu... 


...a zatem zapraszam na cisto do kawusi, sezon śliwkowy rozpoczęty... może się przyda.

CIASTO ZE ŚLIWKAMI

Składniki:

* 1,5 szklanki mąki

* 1 łyżka mąki ziemniaczanej
* 0,75 szklanki cukru 
* 0,5 kostki masła 
* 200 ml mleka 
* 2 jajka
* 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia 
* 3 łyżki kaszy manny 
* 1 łyżka octu (ja użyłam winnego)
* śliwki
Ubijamy masło z cukrem na puszystą masę, dodajemy jajka i razem dobrze ubijamy. Dodajemy przesiane mąki, wymieszane z proszkiem do pieczenia, ubijamy. Dolewamy mleko nieprzerywając ubijania. Dodajemy kaszę oraz ocet i teraz mieszamy. Przekładamy masę do formy. Połówki śliwek układamy na cieście skórką do dołu. Pieczemy w 180 stopniach ok. 40 minut, aż się zezłoci a wbity patyczek będzie suchy (u mnie było ponad godzinę, trzeba sprawdzać patyczkiem). Chwilę studzimy przy otwartych drzwiczkach piekarnika. Ostudzone ciasto postypujemy cukrem pudrem, smarujemy lukrem lub pozostawiamy bez ozdobienia :)


Podane składniki są na małą tortownicę, ja na swoją blaszkę o wymiarach 26 x 32 podwoiłam ilości.

Smacznego!!!!


Pozdrawiam - Małgosia W.

środa, 26 sierpnia 2015

TROCINIAK...

...śmieszna nazwa ciasta, które piekłam w minioną sobote. Nazwa ciasta pochodzi od posypiki z wiórek kokosowych, które przypominają trociny ale smakuje wyśmienicie.


Przepis znalazłam w internecie ale ciasto zrobiłam po swojemu. W oryginalnym przepisie są dodane jabłka, ja dałam brzoskwinie z własnego ogrodu. Myślę, że ciasto na tym nie ucierpiało.


Oto przepis:
1) biszkopt z 4 jajek, białka ubić następnie dodać żółtka, 3/4 szkl. cukru a na końcu 3/4 szkl. mąki pszennej z łyżeczką proszku do pieczenia i bardzo delikatnie wymieszać. Piec do tzw. suchego patyczka u mnie to 200 stopni C ok. 30 minut.

2) gdy biszkopt się piecze rozpuszczam galaretkę w 400 ml gorącej wody i czekam do lekkiego stężenia. Przygotowuję owoce w oryginale są to jabłka starte na tarce o dużych otworach, ja pokroiłam brzoskwinie, myślę, że z innymi owocami sezonowymi też będzie bardzo dobre. Gdy galaretka lekko stężała dodaję owoce i mieszam wszystko, czekam aż galaretka będzie jeszcze bardziej gęsta ale nie całkiem ścięta.

3) potrzebna też jest masa, nie lubię robić mas więc idę na łatwiznę i kupuję zawsze masę karpatkę, jest dobra, zawsze wychodzi, dodam tylko, że używam tej szybkiej tylko na mleko bez margaryny.

4) gdy wszystkie warstwy są gotowe ciasto układamy następująco:

biszkopt - 1/2 masy - galaretka z owocami - 1/2 masy i na koniec wiórki kokosowe prażone.

5) prażenie wiórek jest bardzo proste, a zatem na patelnię daję 2 łyżki masła, 2 łyżki cukru i  małe opakowanie 100 g wiórek kokosowych, wszystko mieszam aż wiórki się zezłocą i zimne wykładam na ostatnią warstwę ciasta.


Ciasto gotowe, naprawdę pyszne choć obawiałam się, że będzie za dużo masy i przez to nie przypadnie nam do smaku a tymczasem wszystkim bardzo smakowało.
Na pewno wrócę do niego jeszcze nie raz.


Życzę smacznego i zachęcam do spróbowania.

Pozdrawiam - Małgosia W.

wtorek, 25 sierpnia 2015

ZACHÓD SŁOŃCA...

...najczęściej podziwiam gdy jestem na wakacjach nad morzem. Wtedy czekam i zastanawiam się czy się uda, jaki będzie itp. itd..., nigdy nie pomyślałam, że w miejscu zamieszkania też mogę obserwować zachody i mogą być bardzo, bardzo ładne. Ostatnio podczas wieczornego spaceru z psem zauroczyło mnie pięknie zachodzące słońce, jak na złość nie miałam aparatu ani komórki przy sobie... ależ byłam zła, nie wiem czy jeszcze kiedyś taki piękny zachód zobaczę. Kolejne spacery i oczywiście zapomniałam aparatu... aż do wczoraj, postanowiłam, że teraz na wieczorny spacer zawsze będę brała sprzęt... i tak oto wczorajszy ZACHÓD SŁOŃCA...


...czyż nie piękny... dziś niestety chmury i nie ma słoneczka.
Miłego wieczorku - Małgosia W.

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

OWOCOWY...

weekend... tak, już dawno tak się nie zdarzyło abym nie piekła jakiegoś ciasta do kawusi na sobotę i niedzielę. Tym razem stwierdziłam, że jest duszno i w zamian a może i na zdrowie zrobie deser w postaci galaretki...


 i owoce tj. arbuz (ze sklepu) 


oraz brzoskwinie (z ogrodu).


...a tak gdy galaretki sobię siedziały w lodówce i dochodziły do tzw. stężenia ja zajęłam się zrobieniem bransoletki z koralików.


Nawleczone na kordonek leżały chyba z miesiąc albo i dłużej, ten czas tak szybko ucieka, że straciłam rachubę... w końcu się zlitowałam nad nimi aby tak na mnie nie patrzyły i zasiadłam z szydełkiem i jest zrobiona :)).
Po bransoletce przyszedł czas na szary kardigan, który został porzucony ale nie zapomniany, w upały jakoś ciężko mi było złapać za druty...


...a w niedzielę stwierdziłam, że jakoś tak pochmurnie się zrobiło i skończyłam tył, mam nadzieję, że jak tylko spadnie temperatura to szybko go skończę.
A dziś poszłam do biblioteki po książki bo bez książki jakoś tak ciężko mi się zasypia...


...i pierwszy raz skusiłam się na audiobuka... 


...jakoś nie mogłam się przełamać, wolę sama sobie poczytać ale jak mus to mus, w końcu muszę oszczędzać lewe oko bo tylko ono mi zostało a ja nie potrafię się pogodzić, że nagle muszę trochę wyhamować :) . 


Pozdrawiam i miłego tygodnia życzę
Małgosia W.

czwartek, 13 sierpnia 2015

PERSEIDY I DECOUPAGE...

...oczywiście nie mają ze sobą nic wspólnego.
 Wczoraj w nocy miało być tak pięknie spadające gwiadzy (perseidy), szykowaliśmy i rozmawialiśmy o tym cały dzień. Zuzia nie mogła się już doczekać...


Nastał wieczór, dziecię siadło na tarasie, poganiając nas oczywiście bo zaraz się zacznie przedstawienie a w roli głównej GWIAZDY...

(zdjęcie z internetu)

rozgościliśmy się na tarasie... i miny nam zrzedły gdy zaczęło się błyskać, grzmieć... ale to co, my 
dzielnie czekaliśmy, może się uda, burza przejdzie bokiem, ale niestety nie udało się :( szkoda może za rok... a burzy i tak nie było tylko niebo zaciągnięte chmurami...


Czekając na perseidy nastrój robił nam lampion a właściwie lampionik, 


który zrobiłam w te upalne dni metodą decoupage.
Przeniosłam  swego czasu wszystkie potrzebne przybory do piwnicy z myślą, że tam będzie moje miejsce na decoupage, nikt nie przeszkadza a rozpoczętą i rozgrzebaną pracę wraz z całym bałaganem mogę bez wyrzutów sumienia zostawić i nikomu to nie będzie przeszkadzało.
To był strzał w dziesiątkę bo w te upały w piwnicy było rewelacyjnie (zimą jest ogrzewanie to też nie zmarznę) i tak oto odpoczywając od 36 stopni C zrobiłam sobie lampionik... :)




...szkoda tylko, że go pomalowałam a nie wykleiłam w całości papierem ryżowym, myślę, że efekt byłby ciekawszy... no cóż człowiek uczy się na błędach...


 A czy Wam udało się zobaczyć to magiczne przedstawienie - PERSEIDY?

Pozdrawiam - Małgosia W.

sobota, 8 sierpnia 2015

36 stopni C...

...taka temperatura dziś u nas dokładnie o godzinie 14:27. Pewnie w wiekszości rejonów Polski tak jest i Ci co wyjechali na wakacje się cieszą :) udało się, bo jak to z naszą pogodą bywa nigdy nie wiadomo jak będzie.
A jaka pogoda u Was?


Jeśli dziś sobota to pora na jakieś ciacho, długo myślałam co tu zrobić bo piekarnika na pewno nie będę używać. Ciasta z bitą śmietaną i owocami były przez dwa tygodnie... a więc co...? padło na DOMEK BABY JAGI penie znacie to ciasto ale niestety będzie innym razem bo do twarogu trzeba dodać masło lub margarynę i jaja, a w taki upał nie będe ryzykować. Tak więc po namyśle co tu zrobić w końcu ser zakupiony, herbatniki także... stanęło na serniku na zimno (galaretki zawsze mam). Tak więc ZAPRASZAM na taki trochę inny, przełożony herbatnikami w dwóch kolorach i gruszkami (z puszki) na wierzchu. Wyszedł bardzo fajny, nie dodawałam do twarogu cukru bo słododyczy dodają galaretki nie jest słodki  ale jest zimny i o to chodziło...



...a do picia woda ze świeżą miętą z ogrodu i kostkami lodu :)

W ogrodzie szaleństo basenowe, mąż mój  wpadł na pomysł aby wnukom było jeszcze weselej podstawić ślizgawke do basenu no i się zaczęło...








...takim to dobrze...
Pozdrawiam i życzę miłego odpoczynku w ten weekend
Małgosia W.

czwartek, 6 sierpnia 2015

LIPIEC...

...za nami. Czas biegnie nieubłaganie, ostatnio stwierdziłam, że im jestem starsza tym jakoś szybciej czas mi ucieka, tyle chciałabym zrobić a doba ma tylko 24 godziny a z tego coś na odpoczynek (czytaj: spanie) potrzeba. W lipcu coś tam udało mi się zrobić choć nie wiem dlaczego nie jest tego za wiele... :( tak jakoś mam, że gdy sobie coś zaplanuję a nie uda mi się z różnych powodów zrealizować, to mam wyrzuty sumienia, że zmarnowałam czas.
Też tak macie czy ja jestem inna :)

A oto co udało mi się zrobić w lipcu 2015 r.

1) oczywiście metryczka jest nr 1 w moich robótkach...


...tak było na koniec czerwca...



...a tak wygląda na koniec lipca... idzie mi w tempie żółwim, postanowiłam, że poświęce jej w sierpniu więcej czasu niż godzina dziennie, zobaczymy czy mi się uda :).

2) skończyłam serwetkę...


...i muszę przyznać, że trochę się zawiodłam... wyobrażałam sobie, że będzie większa a ona taka nie za duża, miałam zrobić 3 w tym jedną na prezent ale chyba poszukam coś o większym rozmiarze bo na stole czy ławie to ona zniknie.

3) coś poczytałam choć strasznie mało :(


...i strasznie nad tym ubolewam... po prostu jest mi wstyd, że tylko jedna książka :(

4) skończyłam spódniczkę...


...a reszta szyciowych zaległości leży i czeka na zlitowanie, lato minie a ja znowu zostanę z rozpoczętymi letnimi ubraniami...

5) a tak poza moim marudzeniem i narzekaniem było jeszcze malinowo-jagodowo-wiśniowo-porzeczkowo-różano...








Pozdrawiam serdecznie z uśmiechem :)
Małgosia W.

sobota, 1 sierpnia 2015

SMERFUŚ...

...to ciasto na ten weekend.
Smerfuś jak sama nazwa wskazuje jest niebieskie a że sezon jadodowy to oczywiście z jagodami inne owoce jakoś nie pasują. 
Proponuję i zapraszam.


A oto przepis:

Składniki:
6 jajek – osobno żółtka i białka
1 szklanka cukru
1 szkl. mąki pszennej 
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Krem:
500 ml śmietanki kremówki 30% lub 36%
3 niebieskie galaretki w proszku (każda na 500 ml wody)
1 szklanka umytych, osączonych jagód (może być oczywiście więcej)
1 opakowanie cukru wanilinowego 

Wierzch:
250 ml śmietanki kremówki 30% lub 36%
1 fix do śmietany
1-2 łyżki cukru pudru
osączone jagody

WYKONANIE:
Biszkopt:
1. Białka ubić na sztywną pianę. Ciągle ubijając mikserem, stopniowo dodawać cukier, mieszać, aż masa stanie się gęsta.
2. Następnie do białek dodać żółtka i jeszcze przez chwilę ubijać mikserem.
3. Do jajecznej masy dodać mąkę z proszkiem i delikatnie wymieszać.
4. Ciasto przełożyć do blaszki o wymiarach 25x35 cm wyłożonej papierem do pieczenia. Wyrównać i wstawić do nagrzanego piekarnika. Piec przez około 40-45 minut. do tak zwanego suchego patyczka.
5.  Po wyjęciu z piekarnika ciasto odstawić do całkowitego ostygnięcia.
Następnie wyjąć z blaszki i przekroić je w poziomie. Otrzymamy 2 blaty ciasta. Jeden kawałek ciasta włożyć z powrotem do blaszki.
Krem:
1. Jedną galaretkę rozpuścić w 1,5 szklanki gorącej wody. Wlać rozpuszczoną galaretkę np. na głęboki talerz i odstawić w chłodne miejsce do stężenia, gdy dobrze stężeje pokroić ją w kostkę.


2. Pozostałe dwie galaretki również rozpuścić w 1,5 szklanki gorącej wody i odstawić do całkowitego ostygnięcia.
3. Śmietankę kremówkę 500 ml ubić na sztywno z cukrem wanilinowym. Powoli cały czas mieszając, wlewać do niej całkowicie ostygniętą, lekko tężejąca galaretkę, dokładnie wymieszać. Następnie dodać galaretkę pokrojoną w kostkę i szklankę jagód, wymieszać łyżką. Krem wyłożyć na biszkopt w blaszce, wyrównać. 
Na wierzchu położyć drugi kawałek ciasta, lekko docisnąć.
Wierzch:
1. Śmietankę kremówkę ubić na sztywno z cukrem pudrem i fixem. Posmarować nią wierzch ciasta i posypać jagodami.
2. Jak ktoś ma ochotę to jeszcze na wierzchu można polać kolejną galaretką rozpuszczoną w 1 szl. wody.
Smacznego! :) u mnie chyba niedzielnej kawy nie doczeka :)
Pozdrawiam jagodowo-smerfowo 
Małgosia W.