Łączna liczba wyświetleń

piątek, 30 października 2015

WSPOMNIENIA

Witam, dziś z innej beczki.
 Zbliżamy się do 1 listopada, dzień ten zawsze (jak dla mnie) jest taki trochę inny, taki sentymentalny, pełen zadumy i smutku, czasem parę łez poleci. Częściej niż zwykle wspominam bliskich. Dziś chciałam wspomnieć dwie najukochańsze osoby, osoby dzięki którym jestem tym kim jestem, potrafiąca zrobić szalik na drutach, serwetkę na szydełku, postawić parę krzyżyków i zająć się mnóstwem innych twórczych rzeczy, z głową pełną pomysłów i chęci, tylko doba jakby za krótka a także wrażliwa na cierpienie i ból innych.
Te dwie osóbki to moja BABCIA i MAMA 

BABCIA

MAMA

obie nie potrafiące siedzieć i nic nie robić. Babcię zapamiętałam jako osobę, która przy jedzeniu czyta książki a oglądając telewizor robi na drutach, szydełkuje lub haftuje. Nie przypominam sobie Babci aby siedziała i odpoczywała tak po prostu nie robiąc nic no chyba że miała gości.

 bieżnik wyhaftowany przez Babcię

 To ona mnie rozkochała w robótkach ręcznych. Nieraz pomieszałam jej w szufladzie mulinki i poukładane wzory do haftu. Była dla mnie to szuflada pełna tajemnic i uwielbiałam w niej grzebać :).
Natomiast Mama nauczyła mnie konkretów, pierwsze oczka na drutach przerabiałam właśnie przy niej, pamiętam jak dziś robiłam szalik dla lalki i z 10 oczek na początku robótki na końcu zostało 1 oczko :)  rozbawienie mojej mamy  - bezcenne - potem wytłumaczyła mi jak robić abym oczek nie gubiła... :) takie były moje pierwsze początki z robótkami :).




haft richelieu - wykonanie Babcia

 To mama posadziła mnie do maszyny do szycia i stwierdziła, że dobrze by było abym spróbowała coś sobie uszyć bo nigdy nie wiadomo co się człowiekowi w życiu przyda... i jak zwykle miała rację.  


 serweta na ławę kwadratowa - wykonanie Mama


bieżniki - prosty wzór - wykonanie Mama

Teraz jestem im bardzo wdzięczna, że potrafię wiele i ciągle się jeszcze uczę.
 Szkoda tylko, że w latach mojego dzieciństwa aparat był tak mało używany, niestety nie mam żadnego zdjęcia babci przy robótkach ręcznych tylko jakieś takie pozowane, nigdy przy pracy :( takie czasy, dziś zrobiłabym Jej zdjęcie z dnia codziennego. Cieszę się, że mam parę serwetek robionych ich rączkami, które umieszczam między tekstem... muszę jeszcze dodać, że babcine serwety, obrusy i serwetki  wędrowały po rodzinie jako prezenty, nigdy babcia nie sprzedawała swoich prac... Mama również, robiła z potrzeby chwili, na już i teraz bo coś jej wpadło do głowy...


komplet kawowy - wykonanie Mama

Myślę, że jestem szczęściarą, że miałam Je przy sobie, tęsknię za mini bardzo, bardzo, czasami aż boli :(

serwetka - wykonanie Mama

...tak bardzo chciałabym pokazać Im co robię akurat na szydełku lub co haftuję... myślę, że byłyby zadowolone, że ich praca i przekazywana wiedza nie poszła na marne. Złapałam się parę razy na myśli podczas robótki co by powiedziała babcia lub mama na tą serwetkę, czy robię ją dobrze...? 

serweta - wykonanie Babcia

Mam taką cichą nadzieję, że gdy ja siedzę w kąciku i coś tam sobie dłubie one obie przyglądają się i wspierają mnie duchowo... :) 


bieżnik - haft richelieu - wykonanie Babcia

Dziś ja jestem babcią, chciałabym aby moja wnusia też mnie kiedyś wspominała... 
...a wczoraj zapytała się mnie:

-  Babciu kiedy nauczysz robić mnie sweterek na drutach?... słodkie - prawda :) a ma dopiero 4 latka.


bieżnik - haft richelieu - wykonanie Babcia

Podczas przeglądania serwetek i obrusów Babcinych natknęłam się na coś co przesniosło mnie  wspomnieniami w wakacje u Babci, a mianowicie moje pierwsze krzyżyki... (że też Babcia tego nie wyrzuciła przez tyle lat)...


moje pierwsze xxx - prosty hafcik

...nie pamiętam ile miałam lat, myślę, że była to czwarta klasa szkoły podstawowej, wakacje u Babci, nie mam pojęcia co miałam zamiar dalej z nią zrobić... ale teraz muszę coś wymyślić i skończyć to co zaczęłam wiele, wiele lat temu... :)

 bieżnik - wykonanie Babcia

malutka serwetka - wykonanie Babcia

Pokazałam kilka prac mojej Babci i Mamy, wiele ich robótek leży na stołach i ławach w rodzinie i miło jest wejść do pokoju kogoś z rodziny i natknąć się na... kawałek życia kochanej osoby.
Dziś doceniem to co miałam i mam...



Pozdrawiam - Małgosia W.

sobota, 24 października 2015

KRÓLOWA DYNIA...

...u mnie dziś od samego rana rozgościła się w kuchni. 


Na pierwszy ogień poszedł sernik z dynią z przepisu który znalazłam TU.  
Sernik wyszedł super i nie opadł, ja do składników z przepisu dołożyłam jeszcze budyń waniliowy, nie wiem czy był potrzebny ale jakoś tak mi brakowało go i nie zaszkodził.


Dyni usmażonej wyszło sporo tak więc postanowiłam jeszcze zrobić rogaliki, a co tam bioderka, raz się żyje i życie można sobie osłodzić... :)


Rogalików wyszło 32 sztuki i jak stwierdził mój mąż ZA MAŁO... :)
...przepis podawałam TU.


Pozostała usmażona dynia poszła do słoików, co prawda tylko 4 sztuki wyszły ale zawsze to coś do ciasta będzie a może jeszcze coś z dynią wymyślę... poza tym to nie jest moje ostatnie słowo (czytaj: słoiki) dyniowe, mam zamiar troszkę zaopatrzyć spiżarnię w dyniowe przysmaki, muszę poszukać różnych przepisów. Dziś zrobiłam dynię po swojemu tzn. sama wymyśliłam dodatki do niej i muszę przyznać nie skromnie :), że całkiem smaczne się udało.

Podzielę się z Wami: 0,5 kg dyni pokrojonej w kostkę
3 łyżki cukru (wg własnego smaku, można dać więcej lub mniej)
2 łyżeczki skórki kandyzowanej z pomarańczy
1/4 łyżeczki cynamonu

Dynię smażymy, gdy zrobi się mięka dodajemy cukier, skórkę pomarańczową i na końcu cynamon, jeszcze chwilkę smażymy aby wszystko ładnie się połączyło i gotowe... np. do rogalików lub z chałką... PYCHA :) można włożyć do słoików i będzie na zaś.

Pozostały jeszcze pestki dyniowe, oczywiście nie zmarnują się, już są przygotowane do suszenia, na zimowe wieczory do skubania przy dobrym filmie i kominku w sam raz.


Życzę miłej niedzieli - Małgosia W.


wtorek, 20 października 2015

MIX WRZEŚNIA...

...co się wydarzyło, co udało mi się zrobić...
prawdę mówiąc nie za dużo tego i wstyd się przyznać, bo plany były, oj!!!, były i to wielkie...
...ale żeby Was nie zanudzić to przechodzimy do wyliczania:

1) metryczka - kompletna porażka, prawie nie widać różnicy...


...tak było na początku września...



...a tak jest na dzień dzisiejszy.
 Obiecywałam sobie 2 godziny dziennie poświęcić na xxx ale się nie udało, obiecanki cacanki, w październiku nic już nie obiecuję :) ...

2) Cudowne wakacje na Majorce...



...mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda nam się podróżować po Majorce, nie wszystko zwiedziliśmy.

3) Wieliczka - zaliczona...


...też macie listę miejsc które chcecie odwiedzić?... ja mam i jak coś mi się uda zaliczyć to wykreślam i jestem bardzo zadowolona, że mimo choroby to chce mi się chcieć. Po każdej podróży dostaję jeszcze większej ochoty na zwiedzanie. :) Pomarzyć zawsze można a marzenia się spełniają.


To by było na tyle jeśli chodzi o wrzesień.
Zleciał niczym błyskawica a dziś zastanawiam się czy wogóle był. 
Przeglądając zakładkę z tym miesiącem to przychodzi mi na myśl iż był to miesiąc podróży.
Mamy już połowę października a ja dalej chyba w lecie jestem a tu czas pomyśleć o Bożym Narodzeniu. :)

Pozdrawiam - Małgosia W.

niedziela, 18 października 2015

FALE DUNAJU...

...ciasto, które piekłam w tą sobotę na osłodzenie sobie tych pochmurnych dni. 


Przepis podawałam TU, jest to dla mnie jesienne ciasto, nie wiem czy przez gruszki które są w cieście? a kojarzą mi się z jesienią. Gruszki można zamienić na jabłka lub może jakieś inne owoce.


Oczywiście przy robieniu ciasta miałam asystentkę - moją wnusię Zuzannę. 


Zuza jest bardzo kreatywna i choć ma 4,5 roku to sama decyduje co ubiera na siebie i tak w sobotę rano zeszła do nas ubrana tak jak chciała ale jeszcze dodatkowo pomalowała się flamastrami. Na pytanie co ona zrobiła? odpowiedziała: bo tak chciałam, bo tak jest ładnie? No cóż każdy wiek ma swoje prawa, ale trzeba przyznać, że wygląda całkiem ładnie :)))

 

Czapka na głowie jest dla ozdoby a nie z powodu zimna... :)


...Zuza uwielbia wszelkie nakrycia głowy... 


...gruszki też układała tak jak jej się podoba...


...a co zostało to poszło do brzuszka...


W niedzielę (11.10.2015r.) nasz wnuczek Jaś skończył roczek. 


Jak ten czas leci, niedawno się urodził a tu proszę rok za nami.


Świeczkę pomogła zdmuchnąć siostra...


 ...natomiast z prezentów cieszył się też dziadek i tatuś...


...w końcu to też chłopcy... :)

Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia
Małgosia W.