Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 29 listopada 2015

PODSUMOWANIE...

...listopada. Postanowiłam dziś podsumować mijający miesiąc ponieważ na jutro mam kolejny wyznaczony termin pobytu w szpitalu :( (zobaczymy czy tym razem się uda, choć nie powiem żeby mi się tam spieszyło, ale chciałabym mieć już za sobą wspomnienie szpitala), tak więc od tej chwili już o niczym innym nie myślę, nic nowego nie stworzę i jakaś niemoc mnie dopadła z bólem głowy włącznie.
A zatem:

1) METRYCZKA jak co miesiąc


tak było na początku listopada


a tak wygląda na dzień dzisiejszy i mam zamiar w szpitalu troszkę ją podgonić, nic innego mi nie pozostaje jak sobie podziubać, no chyba, że będę po operacji to tylko leżenie zalecane... :).
 Zostało mniej niż 1/4 i chciałabym na święta mieć ją gotową i oprawioną ale czy dam radę? :)

2) BIŻUTERIA...


...powstała kolejna bransoletka z koralików...

3) ŚWIĄTECZNIE


Zrobiłam cztery bałwanki, tak dla ozdoby i na szybko, gromadka prezentuje się fajnie a Zuza zadowolona.


Żegnam sie z Wami szarlotką, która dziś do kawusi u mnie zagościła.

Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia
Małgosia W.

piątek, 27 listopada 2015

BAŁWANKI :)

Na ten tydzień miałam zupełnie inne plany, ale jak to w życiu bywa, plany sobie życie sobie i nie zawsze z mojego powodu :).
Postanowiłam nie siedzieć bezczynnie i tak oprócz codziennych xxx w tzw. międzyczasie powstały cztery bałwanki do dekoracji świątecznej.
Oto one:




Myślę, że będzie to milutki akcent zimowy, jeszcze jakieś choineczki przydałoby się zrobić.

Pozdrawiam piątkowo - Małgosia W.

poniedziałek, 23 listopada 2015

BRAK SŁÓW...

...sama nie wiem czy śmiać się czy płakać. 
Torba spakowana do szpitala, dom przygotowany na moją nieobecność bo nie wiadomo jak długo poleżę (ostatnie pobyty trwały dwa tygodnie), życie całe przewrócone do góry nogami bo ja idę do szpitala.
 Godzina 9-ta ruszamy w kierunku Krakowa.
Ponad trzy godziny jazdy + paliwo + bramki na autostyradzie, zajechaliśmy, na wskazaną godzinę tylko po to abym usłyszała:
- przykro mi ale nie ma miejsc :( nie mogę Panią przyjąć... proszę dzwonić jutro i ustalić nowy termin.
Zatkało mnie, w pierwszym momencie BRAKŁO MI SŁÓW, Pani doktor nawet do gabinetu mnie nie poprosiła, cała rozmowa odbyła się na korytarzu, na piśmie też nie dostałam dlaczego mnie nie przyjęto.
 Na moje pytanie:
- czy nie można mnie było poinformować telefonicznie abym nie jechała?

Pani doktor coś burknęła, nie za bardzo potrafiła mi odpowiedzieć.
Wiadomo, szpital żadna przyjemność, nikt tam się nie pcha bo chce sobie poleżeć!!!
Jak dla mnie jest to brak poszanowania człowieka, pacjenta i jego czasu prywatnego, który dla mnie akurat jest bardzo ważny, walałabym ten czas spożytkować bardziej przyjemnie niż w samochodzie.
Jedyny plus tej podróży to dobry obiad w krakowskiej restauracji :) trzeba doszukiwać się w tym wszystkich plusów, ale wolałabym jednak być w domku a spacer zrobić sobie po okolicy.
Kazano mi dzwonić i telefonicznie ustalić nowy termin. Zrobaczymy?! a co z badaniami, szpital zleca przychodni rodzinnej i znowu mam iść do lekarza po skierowanie na badania?! wszystko od początku robić... nie wiem co myśleć o tej naszej służbie zdrowia ale jak dla mnie jest to brak organizacji. Pewnie były by mniejsze kolejki gdyby ktoś nad tym wszystkim panował. Dlaczego prywatnie nie ma kolejek, w prywatnej placówce potrafią zadzonić i poinformować, że coś jest przesunięte lub upewnić się, że pacjent pamięta o wizycie. 
No nic, pomarudziłam, wylałam swoje żale, troszkę mi lżej :) Na razie nie rozpakowuję się zobaczymy co uda mi się dziś ustalić.

Miłego i spokojnego tygodnia życzę


Małgosia W.

środa, 18 listopada 2015

KRAKÓW & SZPITAL

KRAKÓW piekne miasto a mi kojarzyć się będzie niestety ze szpitalem uniwersyteckim i oddziałem otolaryngologii.


Od ponad roku jestem tam comiesięcznym gościem, a bywały i dłuższe pobyty tj. dwa tygodnie we wrześniu 2014 r. i dwa tygodnie w listopadzie 2014 r.
Niestety odwiedziny te nie należą do tych miłych bo związane są z konsultacjami u profesora w szpitalu... i tak też zaczął mi się listopad 2015 r.
 2 listopada wyznaczona kolejna wizyta, pojechałam, myślałam, szybko się uwinę i do parku (blisko szpitala) na spacer bo pogoda piękna, nasza polska złota jesień, taka jaką lubię i na tym się skończyły moje plany. Konsultacje odbyły się szybko, bo jak nigdy byłam tylko ja, ale profesor stwierdził, że niestety farmakologicznie to już się nie da nic zrobić, trzeba operować i wyznaczył termin przyjęcia do szpitala. 22 listopad (niedziela) mam się wstawić na oddziale i trzeci raz wpadam w ręce ze skalpelem profesora.
Ale żeby nie było, że tylko narzekam udało mi się parę razy pospacerować po KRAKOWIE i uwiecznić GO i siebie na zdjęciach.





Zdjęcia z 13 października 2014 r. 
Pierwsza wizyta poszpitalna po pierwszej operacji. Pojechałam pełna nadzieii a usłyszałam wyrok:
 - jest nowotwór, operujemy jak najszybciej bo Pani ma bombę w głowie!!! - słowa Profesora.
Szok, zwątpienie, niedowierzanie, żal dlaczego ja. Cały mój światopogląd zmienił się o 360 stopni, to co było ważne nagle znikło, zaczęłam inaczej myśleć. Nie jest dla mnie ważne co będzie jutro a tylko tu i teraz. To że mam cudowne wnuki, kochającego męża, fajnego syna i synową. To że jesteśmy ze sobą, chwalę sobie każdy dzień. 



Zdjęcia robione 23.03.2015 r. jedna z kolejnych wizyt na oddziale.

Pomino comiesięcznych wizyt niestety nie zawsze była możliwość pospacerowania i zwiedzania, a to pogoda nie dopisała, a to byłam sama i bałam się wyruszać w miasto i wtedy "zwiedzam" :) galerię krakowską i idę sobie na kawę z własnymi myślami :) i przyglądam się ludziom, pośpiechowi anonimowych przechodniów.









Zdjęcia z 27.04.2015 r. kolejna z wizyt.

Musiało mnie życie dobrze kopnąć w cztery litery abym spojrzała na nie troszkę inaczej. Zaczęłam żyć spokojniej, bez przejmowania się co to będzie. Nic nie będzie, co ma być to będzie, nie zmienię niczego choć bym chciała. Wierzę w przeznaczenie :)

Jedyne co mi pozostało ze starego nawyku to planowanie choć te plany to raczej marzenia do spełnienia i tym żyję MARZENIAMI.

 Pozdrawiam - Małgosia W.

wtorek, 17 listopada 2015

PARYŻ...

...dla mnie miasto które bardzo chciałam odwiedzić, miasto moich marzeń...
nadal chcę i nadal marzę... 
...ale teraz czuję STRACH, PRZERAŻENIE, MĘTLIK W GŁOWIE...
...nie rozumiem tego świata... 
...pewnie kiedyś się wybiorę aby spełniły się marzenia bo marzenia trzeba spełniać i nikt bez względu na przekonania nie może nam tego odebrać, a tymczasem "modlę się za Paryż i za mój mały prywatny grajdół będący dla mnie całym światem...." słowa zaporzyczyłam z bloga MARTYNY , polecam ten post, nic dodać nic ująć chyba lepiej bym nie oddała tego co czuję.


Spokojnej nocy życzę - Małgosia W.




piątek, 13 listopada 2015

KRÓLOWA ŚNIEGU I GĄSIENICZKI

...dziś trochę kulinarnie. Ostatnio mieliśmy gości a jak goście to trzeba coś dobrego na stół postawić. Po chwili zastanowienia padło na ciasto które robiłam pierwszy raz, o bajecznej nazwie 
KRÓLOWA ŚNIEGU... a oto przepis:


SKŁADNIKI
BISZKOPT:
4 jajka, 1 szklanka mąki, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, 4 łyżki oleju, 2/3 szklanki cukru,
KREM NIEBIESKI:
1 budyń waniliowy, 1 galaretka niebieska, 2 szklanki mleka, 2 łyżki cukru, 1 paczka delicji (350g) np. pomarańczowych,
KREM BŁĘKITNY:
1 galaretka niebieska, 3/4 szklanki wody, 400 g śmietany kremówki, 5-6 łyżek cukru pudru,
WARSTWA NIEBIESKA:
1 galaretki niebieskie, 500ml wody,
 
DO DEKORACJI:
bita śmietana i cukrowe ozdoby (ja pominęłam tą część ale dla efektu można się pobawić)

SPOSÓB PRZYGOTOWANIA:
BISZKOPT: Białka oddziel od żółtek i ubij na sztywną pianę. Pod koniec stopniowo dodawaj cukier. Następnie dodawaj po jednym żółtku, mieszaj na najmniejszych obrotach miksera. Dodaj mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia, olej i wymieszaj łyżką do połączenia składników. Formę 23x28cm wyłóż papierem do pieczenia, wlej ciasto i piecz 30-40 minut w temperaturze 180 stopni do tzw. suchego patyczka.

KREM NIEBIESKI: Budyń ugotuj wg przepisu na opakowaniu z dodatkiem 2 łyżek cukru. Zestaw z ognia, wsyp galaretkę, wymieszaj, galaretka powinna się rozpuścić.
Gdy masa przestygnie, ale będzie jeszcze ciepła, wyłóż ją na biszkopt. Ciasto odstaw do lodówki.
Gdy krem stężeje ułóż na nim paczkę delicji jedną obok drugiej. Ciasto przełóż do lodówki.

KREM BŁĘKITNY: Galaretkę niebieską rozpuść w 3/4 szklanki gorącej wody. Odstaw, powinna być mocno schłodzona, ale nie stężała. Kremówkę ubij na sztywną z cukrem pudrem. Wlewaj powoli zimną galaretkę cały czas miksując. Gdy składniki się połączą krem wyłóż na delicje. Ciasto ponownie wstaw do lodówki.

Ostatnią warstwę stanowi niebieskia galaretka rozpuszczona w 500ml wody. Do dekoracji ciasta można użyć cukrowych ozdób i bitej śmietany, którą nałóż szprycą i gotowe. Smacznego!!!


Oczywiście sezon dyniowy tak więc powtórzyłam sernik z dynią którym się już chwaliłam TU.
Nie samymi słodyczami człowiek żyje i tak  na stół "wjechały" gąsieniczki... proste danie z parówek ale dobre i efektowne... oto przepis na GĄSIENICZKI...


SKŁADNIKI:
- 200 ml mleka letniego
- 2 łyżki cukru
- 1 łyżka suszonych drożdży lub 18 g świeżych
- 1 niepełna łyżeczka soli
- 30 ml oleju
- 300 g mąki pszennej
- 8 cienkich parówek
- 1 jajko i 1 łyżka mleka lub śmietany do posamarowania bułeczek

Zrobić zaczyn: w 100 ml letniego mleka rozpuścić drożdże, 1 łyżkę curku i 1 łyżkę mąki.
Przykryć i odstawić na około 20 minut w ciepłe miejsce.
Mąkę przesiać, dodać sól, pozostałe letnie mleko, cukier i zaczyn. Wyrobić. Dodać olej i dobrze wyrobić ciasto, powinno być elastycznie i dobrze odchodzić od rąk. Odstawić pod przykryciem w ciepłe miejsce na ok. 40 minut aż podwoi swoją objętość.
Wyrośnięte ciasto podzielić na 8 części, każdą rozwałkować na placuszek i położyć na nim obraną z osłonki parówkę. Złożyć jak pieróg i zalepić. Rozciąć w poprzek na 8 części, tylko w miejscu gdzie jest parówka, zostawiając zlepione ciasto nierozcięte. Potem zacząć rozkładanie - dolny kawałeczek kładziemy na lewą stronę następny na prawą i tak na przemian. Uzyskamy kształt a'la gąsieniczka.
Piekarnik nagrzać do 210 stopni C. Przed pieczeniem wierzch gąsieniczek posmarować jajkiem zmieszanym z mlekiem. Piec ok. 20 minut do uzyskania złotego koloru. Smacznego!!!


 Bardzo dobre, niestety nie mam zdjęcia upieczonych bo z piekarnika poszły prosto na stół i tyle je widziałam :) może jeszcze kiedyś się uda mi się je złapać zarumienione :)
Pozdrawiam i życzę miłego piąteczku - Małgosia W.
  

niedziela, 8 listopada 2015

PAŹDZIERNIK...

...już za nami. Mam wrażenie, że im bliżej końca roku tym czas szybciej ucieka.
A dziś wspomnienie października - zapraszam.

1) oczywiście metryczka...

początek października


koniec pażdziernika

...troszkę jej przybyło... myślę, że nie zanudzam nią za bardzo. Zostało mi mniej więcej 1/4 do końca + napisy, mam nadzieję, że wytrwacie do efektu końcowego.

2) piękne barwy jesieni...




...róże z zebranych liści...


...miałam coś napisać o spacerze po parku i jesieni ale brakło czasu...

3) kulinarnie...



...oczywiście królowała dynia :) w końcu mamy sezon dyniowy...

4) ogród... 



...czas posadzić rośliny cebulowe... w sadzeniu i wyborze miejsca pomagała mi Zuza :). Ogród nie duży a gdzie wsadzić cebulki trzeba było dobrze pomyśleć... mam nadzieję, że wiosną pochwalę się pięknymi kwiatami :)


Pozdrawiam - Małgosia W.