Łączna liczba wyświetleń

środa, 31 sierpnia 2016

16 LAT RADOŚCI...

...ale i obowiązku. Dziś musieliśmy uśpić naszego psiaka.
Była to najtudniejsza decyzja w moim życiu.


Od dłuższego czasu widać było, że jest z nim coraz gorzej. Myślałam, starzeje się. Najpierw były oznaki niedowidzenia, głuchoty, potem coś ze stawami, miał problem schodzić i wchodzić po schodach więc się go nosiło, a na koniec nietrzymanie moczu. Badania, wyniki i diagnoza - NOWOTWÓR NEREK, POWIĘKSZONA WĄTROBA i jeszcze mniejsze dolegliwości. 


Mieliśmy dwie możliwości, utrzymywać go przy życiu na lekach ale jak powiedziała Pani Weterynarz - lepiej nie będzie lub uśpić. :( Nie podjęliśmy decyzji od razu, musieliśmy przemyśleć i pobyć jeszcze z naszym Sznaucerem. Dać mu (a może sobie) jeszcze parę dni miłości. 




W końcu zdecydowaliśmy, że nie będziemy go męczyć, widać było, że cierpi. To był najgorszy moment w naszym życiu, kiedy świadomie musieliśmy podjąć taką decyzje. Mam nadzieję, że dobrą?


Ustaliliśmy datę i godzinę. Stało się, dziś o godz. 17-tej pożegnaliśmy NEO - Sznaucera miniaturę, który dał nam 16 lat bezinteresownej miłości, przyjaźni i radości.  :( Ostatnie miesiące jego życia polegało tylko na leżeniu, spaniu i wyniesieniu GO na ogród... już na spacer nie chciał i nie mógł chodzić... :(
Przeszedł już przez Tęczowy Most.

 Mam nadzieję, że przy nas było mu dobrze, że dostał tyle miłości ile umieliśmy mu dać.
Dziś od rana łzy w oczach, ściśnięte gardło. Opłakuję najlepszego przyjaciela do którego mogłam się przytulić i powiedzieć wszystko co leży mi na sercu, największe tajemnice wyszeptać do ucha i wiedziałam, że mnie wysłucha, poliże po ręce i nikomu nic nie powie... jedynie dobrej rady nie da bo mówić niestety nie umie. :(



Na pocieszenie wiersz Barbary Borzymowskiej:

 "To tylko pies.. to tylko pies, tak mówisz, tylko pies... 
A ja ci powiem, że pies to czasem więcej jest niż człowiek. On nie ma duszy, mówisz... Popatrz jeszcze raz Psia dusza większa jest od psa.
 My mamy dusze kieszonkowe.
Maleńka dusza, wielki człowiek.
Psia dusza się nie mieści w psie.
I kiedy się uśmiechasz do niej Ona się huśta na ogonie.
A kiedy się pożegnać trzeba i psu czas iść do psiego nieba, to niedaleko pies wyrusza, przecież przy tobie jest psie niebo, z tobą zostaje jego dusza."


(zdjęcie zrobione 30.08.2016 r.)

Zwierzęta nie są całym naszym życiem, ale czynią je pełniejszym a ból zadają tylko wtedy, gdy umierają.

Pozdrawiam - Małgosia W. :(


wtorek, 30 sierpnia 2016

CZAS NA KSIĄŻKĘ (5)

Wakacje dobiegają końca ale mimo wszystko chciałabym polecić Wam dwie książki, które są  warte przeczytania i zainteresowania się nimi np. na chłodniejsze wieczor...


1) Willett Marcia   Letni domek


(opis czwarta strona okładki)
Zanurzona w sielskim uroku wiejskiego krajobrazu opowieść o więzach, które łączą i sekretach, które dzielą.

Po śmierci matki Matt znajduje szkatułkę, w której zgromadziła ona wszystkie pamiątki z jego dzieciństwa. Są w niej zdjęcia dorastającego Matta, na których - co niepokojące - w ogóle nie ma jego siostry, Imogen. Dlaczego mężczyzna nie pamięta uwiecznionych na fotografiach ubrań, zabawek ani nawet miejsc?

Tymczasem Imogen wraz z mężem i małą córeczką muszą wyprowadzić się z wynajmowanego domu. Milo, przyjaciel rodziny, proponuje Im kupno Letniego Domku - uroczego niewielkiego dworku, w którym wychowała się wraz z bratem. To właśnie tam rodzeństwo odkryje wielki sekret i przekona się, jak silne mogą być więzy krwi.

Ciepła i urzekająca historia. 

Moim zdaniem:  Powieść ta napisana jest spokojnie bez nagłych zwrotów akcji i szczerze mówiąc, początek mnie nie zaciekawił ale stwierdziłam, że spróbuję przebrnąć przez dwa pierwsze rozdziały a potem zobaczymy... i potem już nie mogłam się oderwać od niej, ciekawość co dalej, jak rozwiążą swoje życiowe problemy bohaterowie, była silniejsza. Książka ukazuje życie kilku osób żyjących w małym miasteczku i w różnym wieku ale powiązanych ze sobą i jakże się wspierających i pomagających sobie, czego czasami brakuje w niektórych rodzinach. 
Końcówka książki zaskakująca... POLECAM :)

2) Marek Wałkuski  Ameryka po kaWałku


(opis czwarta strona okładki)
POZYTYWNE STANY, CZYLI AMERYKA, JAKIEJ NIE POZNASZ Z PRZEWODNIKÓW.

Dlaczego ludziom jest dobrze w Stanach Zjednoczonych? Czemu nie wyobrażają sobie życia w innym kraju? Dlaczego imigranci, którzy wpadają "na chwilę", zostają tam na zawsze? W swojej najnowszej książce Marek Wałkuski wyjaśnia, co spodobało mu się w Ameryce i dlaczego polubił ten kraj. Pisze o fundamentalnych cechach Amerykanów, takich jak optymizm, altruizm czy tolerancja, przede wszystkim jednak opowiada o amerykańskiej codzienności.

Marek Wałkuski jest dziennikarzem Polskiego Radia. Mieszka w Stanach Zjednoczonych od dwunastu lat i kawałek po kawałku testuje je na własnej skórze. 

Moim zdaniem: Muszę się przyznać, że pierwszy raz sięgnęłam po książkę tego gatunku i już wiem, że nie będzie to ostatnia. Lubimy podróżować i najchętniej sięgamy, tuż przed wyjazdem po przewodniki ale może warto szukać jeszcze dodatkowo innych książek z opisami krajów, miast itp. itd.
Ale żeby Was zachęcić przepiszę fragment książki... 
"Byłem wściekły i przestraszony. Okoliczności zdarzenia nie wróżyły niczego dobrego - klient po kilku piwach w środku nocy wsiada do samochodu nieznajomego czarnoskórego mężczyzny, z którym ma jechać do baru po czym traci kartę płatniczą wraz z PIN-em. Żona powiedziała mi później, że na miejscu banku "takiemu idiocie" nie zwróciliby ani centa. Jak się okazało, Bank of America był znacznie bardziej wyrozumiały. Pracownik działu do spraw oszustw poprosił mnie, abym opowiedział dokładnie, co się stało, zadał parę pytań, po czym zapewnił, że następnego dnia skradzona kwota bez żadnych dodatkowych formalności wróci na moje konto. Przepraszał mnie nawet, że zwrot pieniędzy nie nastąpi szybciej, tłumacząc, że przy tak dużych kwotach trzeba poczekać około dwudziestu czterech godzin.... Zanim się rozłączyłem, usłyszałem jeszcze podziekowania, że jestem klientem Banku of America, wyrazy ubolewania, że spotkały mnie kłopoty i pytanie: czy mogą mi jeszcze w czymś pomóc?... 
Korzystanie z konta w amerykańskich bankach jest zwykle darmowe. Odkąd przyjechałem do USA w 2002 roku, nigdy nie musiałem płacić ani centa za prowadzenie rachunku, transakcje w oddziałach oraz w Internecie... Jeśli ktoś komuś płacił, to nie ja bankowi, tylko bank mnie. A to za sprawą licznych programów motywowania klientów do posługiwania się kartami kredytowymi i bankomatowymi przez zbierania punktów, które można wymienić na produkty w bankowym sklepiku albo zatrzymanie reszty z transakcji. Przez kilkanaście lat pobytu w USA Bank of America "oddał" mi w ten sposób tysiace dolarów. ..."

To tylko fragment jednego z rozdziałów proponowanej przeze mnie książki. 
W USA chyba szybko nie będę a wiele dowiedziałam się o życiu w tym państwie. 
Książka napisana z poczuciem humoru, opisuje życie w USA a czasami porównania do naszego polskiego życia. 

Książka jest nie tylko dla miłośników podróży, ale także dla ludzi ciekawych świata. Przedstawione realia bawią, dziwią, a niekiedy bulwersują. 
Po przeczytaniu jej zadałam sobie pytanie: dlaczego do naszego kraju nie można skopiować niektórych rozwiązań, pewnie żyłoby nam się lepiej :).

Zdecydowanie zachęcam do przeczytania!


Pozdrawiam - Małgosia W.

czwartek, 25 sierpnia 2016

ZAKŁADKI

Dziś chciałabym Wam pokazać a może i zainspirować zakłądkami do książek. 
Lubię czytać książki a jeszcze bardziej lubię zaznaczać sobie gdzie czytam ładną i ciekawą zakładką. Nie uznaję zaginania kartek w książce ani jej wyginania, jak nie mam pod ręką zakładki a jestem np. w ogrodzie to zaznaczam listkiem lub kwiatkiem z ogrodu przy okazji zachowując trochę lata lub papierkiem po cukierku :) ale zazwyczaj mam swoją zakładkę. Zdarzyło mi się robić zakładki w prezencie dla tzw. moli książkowych, zawsze był to trafiony prezent.. 
Zakładki które prezentuję pochodzą ze stron: stylowi.pl i pl.pinterest.com, zapraszam do oglądania, to tylko nieliczne które mi się spodobały...

1) zrobione techniką decoupage...



2) frywolitka...


3) haftowane xxx ...



4) szydełkowe...






5) inne, wykonane różnymi sposobami i technikami...






...fajne i pomysłowe :)

6)... i moja zakładka, która służy mi cały czas od lat...



Pozdrawiam i życzę miłego czytania
Małgosia W.

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

PANIENKA...

...plażowa SKOŃCZONA :)




 ,
A teraz muszę pomyśleć gdzie ją umieścić i co by tu ozdobiła swoją śliczną buźką...


Pozdrawiam, dziś już słonecznie
Małgosia W.

niedziela, 21 sierpnia 2016

BAJKA...

...to nazwa ciasta które umila nam niedzielny czas przy kawie. 


A oto przepis:

Składniki:



biszkopt:  3 jajka, 1/2 szklanki cukru, 3/4 szklanki mąki, niecała łyżeczka proszku do pieczenia

krem karpatkowy: ja idę na łatwiznę i kupuję gotowy krem, gdzie potrzebuję tylko mleko i masło lub margarynę a resztę robię wg przepisu na opakowaniu.                      

warstwa wiśniowa:  500 ml dżemu wiśniowego z kawałkami owoców (ja zużyłam własne wiśnie ze słoika), 4 łyżki soku z pomarańczy, 4 łyżeczki żelatyny, 1/4 szklanki gorącej wody

bita śmietana:  500 ml śmietanki 30%, 2 śmietan-fixy, 2 łyżki cukru pudru

dodatkowo:  podłużne biszkopty, wiórka kokosowe



Przygotowanie:

1) Jajka wbijamy do miski i ubijamy z cukrem na puszystą masę. Następnie dodajemy mąkę i proszek do pieczenia oraz ucieramy. Gotową masę przekładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Ciasto wkładamy do nagrzanego piekarnika do 180 st. na około 25 minut.

2) Przygotowujemy krem karpatkowy a między czasie w garnku podgrzewamy dżem lub wiśnie bez pestek, z sokiem z pomarańczy, ale nie gotujemy. Żelatynę rozpuszczamy w gorącej wodzie i mieszamy z dżemem. Studzimy. 

3) Śmietankę ubijamy na sztywno z śmietan-fixami i cukrem pudrem. 

4) Na upieczony i wystudzony biszkopt wykładamy tężejące wiśnie lub dżem. Na wiśniach rozsmarowujemy krem karpatkowy oraz układamy biszkopty. Całość przykrywamy bitą śmietaną i posypujemy wiórkami kokosowymi.


Ciasto gotowe wkładamy do lodówki, najlepiej na całą noc.

Smacznego! :)

Życzę miłej i słonecznej niedzieli, 
u mnie niestety pada od rana...


Pozdrawiam - Małgosia W.

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

TRZY DNI W TOFINO

25.04.2016 r. wyruszyliśmy na wyspę Vancouver w Kanadzie, w prowincji Kolumbia Brytyjska, na Oceanie Spokojnym. Wybraliśmy się z samego rana, na wyspę czekała nas przeprawa promem.


(strasznie wiało)


Przyjemność ta trwała ok. 2 godzin. Dopłynęliśmy do miejscowości Victoria i jest to stolica Brytyjskiej Kolumbii w Kanadzie a usytuowana jest na wyspie Vancouver. 

Victoria, ani sama wyspa Vancouver nie powinny być mylone z Vancouver, miastem leżącym w kontynentalnej części Kanady.


Tu postanowiliśmy troszkę pozwiedzać i zachwycić się pięknem tego miasta.



 (oczywiście zdjęcie przy totemie musi być a poniższe zdjęcie przedstawia Parlament BC)


Nie mogliśmy odpuścić sobie obejrzenia dzielnicy chińskiej...


...i przepięknej bramy, która do niej prowadzi.


Po kilku godzinach spacerowania czas w dalszą drogę, szkoda tylko, że nie było czasu na zwiedzenie pięknego Ogrodu Butchartów, no cóż może jeszcze kiedyś wrócimy tu i będzie okazja :)...



...naszym celem była mała miejscowość turystyczna słynąca z surfowania, pięknych plaż, przepięknych krajobrazów i lasów deszczowych - TOFINO. Przyciąga ono tłumy również zimą, kiedy do tego miasteczka przybywają obserwatorzy sztormów. 

Miasteczko jest malutkie ależ jakież cudowne...






...to tylko kilka ujęć tego jakże pięknego miejsca...

a hotel Best Western Tin Wis Resort spełnił nasze oczekiwania i jest przepięknie położony...


...przy samym oceanie...



...z okna widok na ocean.


Przez trzy dni spędzone w Tofino nie mogłam się napatrzeć na przypływy i odpływy...




...a spacer po dnie oceanu... 


 






 ...i podziwianie tego co skrzywa przed nami, to niezapomniane przeżycie...



Ale wszystko co dobre i miłe szybko się kończy i nam trzy dni minęły jak jeden dzień i czas było wracać... 



...jeszcz tylko zdjęcia przepięknego zachodu...


 ...a w dniu 27.04.2016 r. powrót na kontynent do Vancouver...


...oczywiście też promem...



Tu byliśmy: Canada - Wyspa Vancouver - Tofino


Niezapomniane trzy dni... i urodziny mojego brata, które wypadły akurat gdy byliśmy w tym przepięknym miejscu...